Wtedy zacząłem pisać, codziennie, przez pięć, sześć godzin, doświadczając w tym samym czasie działania opiatów. To było szczególne przeżycie, bo świadomość działa wówczas inaczej. Nie odczuwałem bólu, byłem w stanie swego rodzaju rozjarzenia umysłowego, wszystko postrzegałem w sposób bardzo plastyczny, niezwykły.
Jesteś tutajStrona główna » Sondaże » Przez 6 godzin pozwoliła robić wszystko ze swoim ciałem. Ujawniły się mroczne instynkty Reklama Marina Abramović jest serbską artystką, która słynie z niezwykłych performace’ów. Jednym z najbardziej szokujących był ten z 1974 roku, kiedy to postanowiła wystawić własne ciało i pozwolić ludziom robić z nim co zechcą. Projekt pod nazwą ”Rhythm 0” okazał się ryzykownym eksperymentem… Marina Abramovic Youtube Polegał na tym, że artystka stała nieruchomo przez 6 godzin w studiu Morra w Neapolu. Przy niej znalazły się 72 przedmioty i napis: „Dookoła mnie znajdują się przedmioty. Możesz mnie nimi potraktować. Jestem obiektem. Biorę pełną odpowiedzialność za wszystko, co zostanie mi uczynione. Czas 6 godzin.” Marina Abramovic Youtube ​​​​ Przedmioty zostały podzielone na dwie grupy. „Przyjemne” jak kwiaty, pióra, wino, kawałki chleba i „niebezpieczne” jak noże, żyletki, łańcuchy i atrapa pistoletu. Marina Abramovic Youtube W ciągu pierwszej godziny nie działo się nic. Fotograf podchodził do Mariny i pstrykał jej zdjęcia. Potem stopniowo niektórzy obserwujący zebrali się na odwagę. Ktoś przyniósł kwiat, ktoś podniósł jej ręce, ktoś pocałował. Marina Abramovic Youtube To ośmieliło innych. Niespodziewanie Marina zostaje przeniesiona na stół. Mężczyźni zaczynają ją dotykać w miejsca intymne. Ktoś rozchyla jej nogi i wbija nóż w stół pomiędzy nimi. Zaczyna się trzecia godzina. Marina Abramovic Youtube Ludzie coraz częściej sięgają po niebezpieczne przedmioty. Ktoś przecina jej ubranie żyletką. Ktoś rozcina jej skórę na szyi i pije krew… Jej nieruchome ciało pobudza i wyzwala instynkty. Jest bezpardonowo dotykana. Artystka nie reaguje. Przystępując do eksperymentu była gotowa znieść nawet gwałt… Ktoś przystawia jej pistolet do głowy, potem wkłada jej w rękę i kieruje tak by celowała do siebie. Marina Abramovic Youtube Ktoś oblewa ją wodą, pisze obelżywe słowa na jej ciele. Zakłada łańcuch na szyję. Marina zostaje rozebrana. W międzyczasie pojawiają się obrońcy, ktoś daje kwiaty, okrywa płaszczem jej nagie ciało. Ale gdy mija szósta godzina i eksperyment się kończy, stoi naga, poraniona i odarta z godności. Oprawcy odsuwają się, nie chcą na nią patrzeć, konfrontować się z nią teraz, gdy przestała być obiektem, a stała się człowiekiem. Marina Abramovic Youtube „To ujawnia coś strasznego o ludziach. Pokazuje, jak szybko ktoś może się zmienić i porzucić człowieczeństwo jeśli mu na to pozwolisz. Ktoś, kto nie walczy staje się w oczach innych przedmiotem. To dowód na to, że część ludzi skrywa w sobie bardzo ciemne oblicze, które łatwo z „normalnego” staje się potwornym.”– mówi artystka. Wielu zastanawiało się nad tym, czy to, na co zdecydowała się artystka, to jeszcze sztuka czy szaleństwo. Wiadomo, że jedno i drugie dzieli cienka granica. Dziś nikt nie kwestionuje, że Marina Abramović należy do wąskiego grona największych współczesnych artystów. video: 6979 odsłon Reklama
Mogli robić z jej ciałem, co chcieli. Oto do czego się posunęli. Jednym z najsłynniejszych projektów performerki Mariny Abramović było zwieńczenie cyklu “scen z ciałem” pt. “Rhythm 0”. Artystka siedziała nieruchomo, podczas gdy widzowie mogli zrobić z nią wszystko, co chcieli. Marina Abramović jest jedną z najbardziej
Szukasz łatwego sposobu na wprowadzenie zdrowych nawyków żywieniowych, które zostaną z Tobą na całe życie? Przechodziłaś na różne diety już wiele razy, ale zawsze coś stawało Ci na przeszkodzie do osiągnięcia sukcesu? W dzisiejszym, bardzo dynamicznym świecie trzymanie się zdrowej diety może być niekiedy dużym wyzwaniem. Opieka nad domem i rodziną lub praca często ogranicza Ci czas, który możesz przeznaczyć na przygotowanie zdrowych posiłków. Jeśli chcesz wiedzieć, co zrobić, żeby w końcu, raz na zawsze wprowadzić skuteczne zmiany do swojego sposobu żywienia, koniecznie przeczytaj ten artykuł do końca. Dzięki tym kilku prostym radom będziesz w stanie wypracować zdrowe nawyki żywieniowe i już nigdy nie będziesz przejmować się nadmierną masą ciała, złym stanem zdrowia i brakiem energii! Przygotuj się odpowiednio Nie wychodź do sklepu bez listy zakupów. Istnieją dwie ważne strategie, których powinnaś się trzymać podczas robienia zakupów spożywczych. Po pierwsze, przygotuj listę z wyprzedzeniem. Jeśli nie wiesz, czego dokładnie potrzebujesz, może się to skończyć wrzuceniem do koszyka produktów pod wpływem impulsu. Po drugie, nie idź do sklepu głodna. Jesteś wtedy bardziej skłonna na zakup większej liczby produktów, a w dodatku takich o niskiej wartości odżywczej. Zrób porządki w swoich szafkach. Nie rób zapasów słodyczy i innych niezdrowych przekąsek na zapas. Jeśli nie będziesz ich trzymać w domu, jest mniejsze ryzyko, że sięgniesz po nie w przypływie kryzysu lub nagłej zachcianki. Jeśli naprawdę będziesz chciała zjeść coś mniej zdrowego, to wybierzesz się po to do sklepu, a to jest już dodatkowa aktywność, która na pewno wyjdzie Ci na dobre. Znajdź zamienniki dla cukru. Jedno jest pewne – spożywamy zdecydowanie za dużo cukru, często nawet nie będąc tego świadomym. Warto na co dzień stosować inne, lepsze i zdrowsze zamienniki. Ja polecam Ci ksylitol, erytrytol i stewię. Ksylitol ma o 40% mniej kalorii niż zwykły cukier, a erytrytol i stewia nie mają ich wcale! Możesz je dodawać do kawy, herbaty, ciast i wszystkich innych potraw, do których używasz też cukru. Pamiętaj, że cukier znajduje się także w słodkich napojach gazowanych. Staraj się ograniczyć ich ilość i zamiast tego stawiać na wodę i od czasu do czasu, napoje zero kalorii. Zwracaj uwagę na to, co kładziesz na talerz Zwiększ ilość warzyw i owoców. Zalecana, minimalna ilość warzyw i owoców w ciągu dnia to 400 gramów. Dodawaj je do każdego posiłku. Zawierają małą ilość kalorii, za to sporą dawkę błonnika, witamin, składników mineralnych i antyoksydantów. Zwiększą Twoją sytość po posiłku, dzięki czemu będziesz miała mniejszą ochotę na podjadanie. W posiłku powinny zajmować połowę Twojego talerza. Jedz zbilansowane posiłki. Staraj się bilansować posiłki w odpowiedni sposób. Zacznij od źródła węglowodanów złożonych – np. pieczywa, kasz, ryżu, makaronu. Dodaj do tego źródło białka np. jajka, mięso, ryby, nabiał, tofu. Następnie dorzuć niewielki dodatek tłuszczu np. oliwę, orzechy lub pestki. Całość uzupełnij w warzywa lub owoce. Tak zbilansowany posiłek sprawi, że nasycisz się na długie godziny, a ochota na sięgnięcie po “coś słodkiego” ulegnie zmniejszeniu. Nie podjadaj między głównymi posiłkami. Ustal sobie spożycie kilku głównych posiłków w ciągu dnia, najlepiej od 3 do 5. Trzymaj się spożywania ich w regularnych odstępach czasu, co około 3-5 godzin. Nie podjadaj pomiędzy nimi, pij jedynie wodę lub kawę i herbatę bez dodatku cukru. Spowoduje to, że Twoje wahania poziomu glukozy nie będą tak gwałtowne, dzięki czemu zyskasz większą kontrolę nad swoim apetytem. Unikaj podejścia “100% albo nic” Pamiętaj, że w zdrowej diecie jest miejsce na wszystko. Od czasu do czasu możesz sobie pozwolić na zjedzenie batonika lub pizzy w restauracji. Nauka zdrowych nawyków wymaga czasu, ale pamiętaj że jest to maraton, a nie sprint. Rób wszystko powoli i z głową. Bądź cierpliwa i dobra dla siebie. Stawiaj sobie realistyczne cele i wprowadzaj drobne zmiany, krok po kroku. Jeśli potrzebujesz pomocy w tym całym procesie, to zapraszam Cię do współpracy dietetyczno-treningowej. Razem możemy popracować nad Twoimi nawykami, dzięki czemu osiągniesz swoją wymarzoną sylwetkę, będziesz zdrowa i pewna siebie, a Twój poziom energii będzie na wysokim poziomie. Przekonaj się sama! Uważam, że obecnie praca w TVP jest największym obciachem. To tuba jednej partii – mówi Plejadzie Mariola Bojarska-Ferenc. Prezenterka zdradza, jak została upokorzona przez kierownictwo
fot. Adobe Stock, Mieszkanie na wsi, z jeziorem w odległości stu metrów od domu, ma niewątpliwie wiele zalet. A także parę wad, jak choćby to, że wszędzie jest daleko, zimą nie ma co robić wieczorami i trzeba rąbać drewno, by zapalić w piecu. Za to praktycznie od końca kwietnia do października czujemy się tu jak na wakacjach. W cieplejszym okresie nagle też okazuje się, że mamy całą masę krewnych i przyjaciół, którzy „pragną” nas odwiedzić. Na ogół to ci sami ludzie, którzy zimą zapominają o naszym istnieniu. Właśnie kimś takim jest Ewelina, moja kuzynka. Mieszka w mieście, pracuje w korporacji, chodzi na jogę, a jej dzieci dzień w dzień mają zajęcia po szkole. Kiedy zdarza się taki polski cud jak długi weekend, Ewelina musi zrobić coś z sobą i swoją rodziną. Wtedy właśnie przypomina sobie o łączących nas więzach krwi. – Kochana, może bym wpadła z dzieciakami na Boże Ciało, co? U was na wsi takie ładne procesje są… – wpraszała się co roku. – Zostalibyśmy do niedzieli, co? Tyle czasu się przecież nie widziałyśmy… Rok temu zjawili się już w środę: kuzynka, jej córka Marysia, lat 13 i synek Igor, lat 10 – Mama, idziemy nad jezioro? Wujek ma wędki! Połowimy, co? – ekscytował się mały, ledwo weszli do domu. – Dobrze, chodźmy – zgodziła się Ewelina, rozglądając się za wędkami. – Marysiu, a ty dokąd? Przeczytałaś do końca „Imię Róży”? Ma konkurs wiedzy o Włoszech – zwróciła się do mnie z wyjaśnieniem. – Musi znać literaturę włoską, historię, kulturę. No dobrze, idź już, ciocia pokaże ci, gdzie śpisz. Tylko czytaj! Popatrzyłam na siódmoklasistkę ze zdumieniem. „Imię Róży”? W tym wieku? Pokazałam jej łóżko i zapytałam, czy nazajutrz przed kościołem chce popływać z nami łódką. – Nie, ciociu, nie mogę. Muszę porobić zadania do olimpiady z matematyki. W ten weekend mam do zrobienia czterdzieści. Po dziesięć na dzień. Westchnęłam współczująco. Znam Ewelinę od dziecka. Zawsze była chorobliwie ambitna i nigdy nie pogodziła się z tym, że nie wyszła za słynnego chirurga, nie zrobiła kariery pisarskiej, nie zdobyła sławy, tylko wiedzie zwyczajne życie u boku księgowego, a sama zajmuje się korektą. – To co, teraz Marysia ma realizować jej ambicje? – mruknął Julian, kiedy powiedziałam mu o planach edukacyjnych dziecka kuzynki na długi weekend. – Biedny dzieciak. Fakt, dziewczynce nie było czego zazdrościć. Rano matka wyganiała ją od stołu, żeby nie traciła czasu na śniadanie na tarasie, potem przepytywała ją z tego, czego się nauczyła. Zabraniała córce chodzić nad jezioro, chyba że z książką. Ba! Nie pozwoliła jej na udział w procesji, bo w tym czasie Marysia miała robić zadania! Równocześnie Igor mógł robić, co chciał, i matka nie miała wobec niego żadnych wymagań. To było aż irytujące. – Igor, nie wchodź na drabinę! – krzyknął Julek. Nie jestem jej nianią, nie mam zamiaru psuć dziewczynce odpoczynku – Zejdź! – zawtórowałam mu, bo to stara, drewniana drabina i niektóre jej szczebelki były spróchniałe. Ewelina nie zareagowała, patrząc rozanielonym wzrokiem na swojego synka, który miał w nosie nasze ostrzeżenia. Miałam znów krzyknąć, kiedy jeden ze szczebelków pękł z suchym trzaskiem, a Igor poleciał na ziemię. – O Boże! Synku! Igorku! – Ewelina podbiegła do chłopca, który już zaczął płakać. – Jego noga! Muszę z nim jechać do szpitala! Gdzie tu jest najbliższy szpital?! Cóż, najbliższy był osiemdziesiąt kilometrów od wsi. Kilka godzin później kuzynka zadzwoniła z izby przyjęć i oznajmiła oskarżycielskim tonem, że przez „naszą drabinę” jej syn ma złamaną nogę i ranę na pośladku. – Muszę z nim wrócić do domu, jutro i pojutrze ma zmianę opatrunku – oznajmiła urażona. – Zaraz, a co z Marysią? – zapytałam. – Och, no co, musi na razie zostać u was. Ma długi weekend, więc jej szkoła nie przepadnie. Przyjadę po nią w poniedziałek rano… Tylko ja cię bardzo proszę, Iza, pilnuj jej z nauką! Ona ma ten konkurs i finał olimpiady matematycznej! Do tego musi poprawić ocenę z biologii, więc ma do zrobienia projekt, będzie wiedziała, o co chodzi. To mnie zaintrygowało. Mała geniuszka miała jakąś ocenę do poprawy? – Tak, mam piątkę z biologii i na szóstkę muszę zrobić prezentację o ewolucji – wyznała dziewczynka. – Żebym miała średnią sześć, zero. – To ty masz same szóstki? – wytrzeszczyłam oczy. Okazało się, że jednak nie. Miała dwie piątki. Tę z biologii i jeszcze z wuefu, bo nie zaliczyła skoku przez kozioł. Tę piątkę matka oczywiście też jej kazała poprawić. Nieważne, że Marysia panicznie bała się skakać przez kozioł. Miała się przemóc i dostać tę szóstkę! W piątek powinnam, zgodnie z rozkazem Eweliny, obudzić młodą o szóstej, dać jej lekkie śniadanie i dopilnować, żeby do dziesiątej czytała „Imię Róży”. Obudziłam się dopiero o dziewiątej trzydzieści i przez moment byłam w panice. – Słuchaj, nie zamierzam brać udziału w zadręczaniu tej małej nauką – oznajmił Julek, nie wstając z łóżka. – Ona jeszcze śpi. Jest na wsi u ciotki i wujka. W nosie mam to, że Ewelina chce z córki zrobić genialne dziecko, rujnując jej dzieciństwo. Ja do tego ręki nie przyłożę. Poranek był słoneczny, a ja rozleniwiona, więc się zgodziłam ze swoim mężem. Kiedy Marysia wstała, właśnie jedliśmy śniadanie na tarasie. Przybiegła do nas z paniką w oczach. – Ciociu, ja zaspałam! I teraz z niczym nie zdążę! Muszę przeczytać dzisiaj dwieście stron, zrobić dziesięć zadań i poszukać w internecie informacji do prezentacji! Ja… ja wezmę tylko kanapkę i lecę się uczyć! – Hola, hola, moja panno! – Julek spojrzał na nią surowo. – Nic z tego! Jesteś u nas w domu i musisz respektować nasze zasady. Marysia błysnęła w przerażeniu białkami oczu, a mój mąż kontynuował: – A u nas zasady są takie: w długie weekendy śpimy, ile chcemy, potem jemy razem na tarasie i sobie rozmawiamy, idziemy nad jezioro i leżymy bykiem na pomoście, zjadamy pyszny obiad i ucinamy sobie poobiednią drzemkę w hamakach. A wieczorem spacerujemy, gramy w coś albo oglądamy telewizję. I nie ma od tego odwołania! – zastrzegł poważnym tonem. Przez moment dziewczynka była skonsternowana, a potem zapytała, co na to jej mama. Tu ja jej odpowiedziałam: – Twoja mama prosiła, żebyśmy się tobą zajęli i to wszystko. Poważnie, to będzie fajny weekend! Jeszcze tego samego dnia poszłam z Marysią na pomost. Julek odcumował nam kajak i powiosłowałyśmy aż na drugi brzeg. Tam odpoczywałyśmy na rozgrzanym piasku. – Szkoda, że nie mam żadnej książki – westchnęłam. – Tu się świetnie czyta. Czytałaś „Zmierzch”? Marysia pokręciła głową i wyjaśniła, że nie ma czasu na czytanie książek dla przyjemności. I tak nie wyrabia się z lekturami obowiązkowymi, dodatkowymi i tymi na konkursy. – Mam „Zmierzch” w domu. Pożyczę ci – obiecałam. Kiedy przyszłam powiedzieć Marysi dobranoc o dwudziestej trzeciej, była pochłonięta powieścią. Pozwoliłam jej czytać, ile chce – w końcu rano mogła się wyspać. Sobotę spędziła głównie z Julkiem, który zabrał ją do sąsiada po jaja i ser. Pojechali na rowerach. Po powrocie do domu mąż z niedowierzaniem przekazał mi, że ta dziewczynka nigdy nie miała własnego roweru. Matka uważała, że Marysia i tak nie ma czasu na to, by jeździć, więc nie ma sensu jej go kupować. Podobno czasami mogła pożyczać rower od młodszego brata, i to wszystko. Wieczorem graliśmy w tysiąca. Marysia była uszczęśliwiona. Zadzwoniła Ewelina. Nie zapytała, jak sobie radzimy z jej córką ani czy wszystko w porządku; chciała wiedzieć tylko, ile młoda zrobiła zadań i czy skończyła czytać „Imię Róży”. – Posłuchaj! – zniecierpliwiłam się. – Nie jestem niańką twojego dziecka! Przestań mi mówić, jak mam ją traktować, bo nie płacisz mi za opiekę. Marysia jest u nas gościem i będziemy się nią zajmować tak, jak potrafimy. Chyba się obraziła, ale nie przejęłam się tym Miałam do ogrania w tysiąca całkiem sprytną trzynastolatkę i faceta, który szachrował, kiedy tylko mógł. W niedzielę poszliśmy we trójkę do lasu i Julek, jak to on, zaczął się wygłupiać, przeskakując przez pniaki, wspinając się po drzewach i strasząc nas, że wpadniemy do wilczego dołu. – O, tu na pewno jest pułapka! – wykrzykiwał, a ja i Marysia odskakiwałyśmy od podejrzanej kupki liści i gałęzi. – A zaraz z dołu wylezą wilki i zaczną nas gonić! – śmiał się mój mąż, a my piszczałyśmy jak wariatki. Gdy Julek znalazł przewrócony pniak drzewa, podniósł Marysię i pomógł jej usiąść na nim. – Teraz siedzisz na koniu! – oznajmił z przekonaniem. – Wygląda raczej jak kozioł w naszej szkole – oceniła dziewczynka i Julek natychmiast wpadł na pomysł, że będą przez tego „leśnego kozła” skakać. – Nie, ja nie umiem! Ja się boję! Nie, wujek, ja nie dam rady! Ale kiedy Julek już coś wymyślił, nie było siły, by mu to wybić z głowy. Uparł się, że będą skakali, i po kwadransie Marysia piszczała z radości, fruwając nad pniakiem. To był ostatni fajny wieczór z małą córką kuzynki. Następnego dnia przyjechała Ewelina, obrażona na cały świat, a na nas w szczególności. – Bardzo się na tobie zawiodłam, Iza! – stwierdziła, a ja omal się nie roześmiałam. – Przez ciebie Marysia pogrzebie swoje szanse na najlepszą średnią w szkole! I pewnie nie wygra tego konkursu, a on był jej… – Nie ekscytuj się tak, Ewelinka – wpadł jej w słowo Julek. – Może i Marysia nie będzie mieć szóstki z biologii, bo, rozumiesz, do nas na wieś, internetu w długi weekend nie dowożą, ale przynajmniej ma szanse na szóstkę z wuefu. Mała ma talent do skoków przez kozła, wiedziałaś? Jestem pewna, że usłyszałam, jak kuzynka zgrzyta zębami. Zapytałam ją jeszcze uprzejmie, jak tam noga Igora, ale nie raczyła mi odpowiedzieć. Mimo woli pomyślałam, że przynajmniej przez jakiś czas będzie z tym chłopakiem spokój. Kiedy Marysia się ze mną żegnała, była chyba przestraszona, że matka da jej karę za to „lenistwo” podczas weekendu. Pocieszyłam ją, że niedługo wakacje. To rozjaśniło jej buzię. – A będę mogła do was przyjechać, ciociu? – zapytała nieśmiało. – Jasne! – odparłam i spojrzałam na jej matkę. – Jak co roku. Ewelina nic nie powiedziała, ale ja tam wiem swoje. Kuzynka z domem nad brzegiem jeziora to nie jest ktoś, na kogo ona będzie mogła się długo boczyć. Zaczynam odliczać dni do jej telefonu, kiedy słodkim głosikiem zapyta, czy może wpaść na trochę, bo „tyle mamy sobie do opowiedzenia”. Czytaj także:Po śmierci babci okazało się, że miała nieślubnego synaPrzyznaję - jestem alkoholikiem. Ja wypiję, to jestem zaczepnyZ żoną dzieliliśmy się obowiązkami po połowie. Moja mama była załamana
Załamka-nie wiem co robić ze swoim życiem. Przez Gość amelie26, Styczeń 14, 2010 w Życie uczuciowe. Poprzednia; 1; 2; Przez Śliwka Honda, 8 godzin temu w Życie uczuciowe.

Marina Abramović to serbska artystka, która znana jest z niezwykłych performace’ów. Jednym z najbardziej znanych i szokujących był ten z 1974 roku. Pozwoliła, by widzowie przez 6 godzin robili z nią co chcieli. Projekt "Rhytm O" przeprowadzono w Neapolu. Uczestnicy mieli do wyboru aż 72 przedmioty, których mogli na artystce użyć. Od pióra po żyletki. Przez pierwszą godzinę nic się nie działo, a pod koniec ktoś rozciął jej skórę na szyi. Abramović była gotowa nawet na gwałt. Skończyło się na byciu nagą i poranioną. "Eksperyment ujawnił coś strasznego o ludziach. Pokazuje jak szybko ktoś może się zmienić i porzucić człowieczeństwo, jeśli mu na to pozwolisz" - skomentowała wydarzenie marca 2019 w CSW Znaki Czasu w Toruniu będzie można podziwiać wystawę Mariny Abramović. Nosi tytuł "Do czysta". Będzie to ok. 120 dzieł artystki. Niektóre powstały jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku. Wybrane dla CiebieProgramy Wirtualnej Polski

- To wszystko było taką pomocą dla nas, żebyśmy coś w życiu osiągnęły. Tak nam powiedział, że tak świat jest skonstruowany i musimy wiedzieć, że w tej
Ezran - jest obecnym królem Katolis, synem zmarłego króla Harrow'a i królowej Sarai, przyrodnim bratem Calluma oraz potomkiem Sieroty królowej. Wraz z Callumem i Raylą zwrócił Smoczego Księcia, Azymondiasa jego matce, Królowej Smoków Zubei, aby ustanowić pokój między ludźmi i mieszkańcami Xadii. Ezran jest ciemnoskórym dzieckiem o szerokich, jasnoniebieskich oczach, okrągłym
T9pN.
  • qdd042654s.pages.dev/190
  • qdd042654s.pages.dev/314
  • qdd042654s.pages.dev/113
  • qdd042654s.pages.dev/27
  • qdd042654s.pages.dev/39
  • qdd042654s.pages.dev/241
  • qdd042654s.pages.dev/179
  • qdd042654s.pages.dev/168
  • qdd042654s.pages.dev/121
  • przez 6 godzin pozwoliła robić wszystko ze swoim ciałem